,
Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu… Dobrze znamy ten cytat z „Małego Księcia”, książki, którą można by nazwać „bajką-nie bajką”. Dlaczego od takiego zdania rozpoczynamy refleksję nad historią kolejnej, piątej już kobiety z Kanonu Rzymskiego? Ponieważ ona… św. Łucja, często na obrazach ukazywana jest z tacą, na której leży para oczu. Ten element ikonograficzny nawiązuje do dawnej legendy, związanej ze świętą. Dlaczego oczy (a raczej ich brak) kojarzone są z Łucją, wyjaśnimy w dalszej części artykułu, jednak teraz wróćmy do początku jej historii.
Łucja urodziła się pod koniec III wieku w Syrakuzach na Sycylii. Należała do zamożnej, a zarazem chrześcijańskiej rodziny. Była bardzo dobra i piękna… Te cechy jak w lustrze odbijały się w jej dużych, pięknych oczach. Miała zostać żoną bogatego młodzieńca, jednak w pewnym momencie powiedziała rodzicom, że złożyła prywatny ślub czystości. Kiedy pielgrzymowała do grobu św. Agaty z intencją wymodlenia zdrowia dla swojej matki, prawdopodobnie miała wizję świętej męczennicy, która przepowiedziała także Łucji śmierć męczeńską. Wtedy młoda Sycylijka wyjawiła swą tajemnicę, dotyczącą obietnicy danej Bogu, co… jak można się domyślić, nie spodobało się narzeczonemu. Owładnięty chęcią zemsty, gdy wybuchło prześladowanie chrześcijan, doniósł na Łucję do namiestnika cesarza. Denuncjacja poskutkowała skazaniem dziewczyny na śmierć. Wymyślne tortury nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, dlatego ostatecznie zdecydowano się na ścięcie jej mieczem. Różne są przekazy, jak szybko Łucja zmarła, ale wiemy, że wyrok wykonano
13 grudnia ok. 304 roku. Ta właśnie grudniowa data, bliska przesileniu zimowemu, stała się później datą jej wspomnienia w kalendarzu liturgicznym. W Skandynawii dzień ten związany jest z niezwykłymi procesjami światła.
Wróćmy teraz do kwestii oczu… Piękne i przejrzyste oczy Łucji zostały wyłupione. Z racji, że ponoć bardzo zwracano na nie uwagę i budziły zachwyt nawet u oprawców, być może sama święta, jak podaje legenda, o to poprosiła. Jeśli faktycznie tak było, nie dziwi, że przychylono się do jej prośby. Wiadomo, że „oczy są lustrem duszy” i łatwiej jest zrobić coś złego, unikając czyjegoś wzroku. Patrzenie w oczy, zwłaszcza komuś, kto jest nam bliski albo o kim wiemy, że ma
w sobie dużo dobra, wiąże się z pewnym rodzajem wyrzutów sumienia, gdy chcemy skłamać, oskarżyć czy coś zataić. Czasem bywa, że jedno spojrzenie w oczy może zmienić… wszystko. Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że wtedy tak naprawdę dostrzegamy głębię serca – nie tylko drugiej osoby, ale także własnego. Przypomina mi się scena z Ewangelii, kiedy Jezus spojrzał na ucznia po tym, jak on trzy razy zaparł się Mistrza. Wzrok Jezusa nie potępiał, nie oskarżał, jednak przeniknął Piotra w taki sposób, że Apostoł natychmiast zapłakał. Wzrok Jezusa ukazał Piotrowi prawdę o nim samym. Prawdę, która uwolniła serce i popłynęła łzami oczyszczenia.
Święta Łucja, podobnie jak św. Anastazja, również poprzez swoje imię, staje się świadkiem Chrystusa. Pochodzi ono od łacińskiego „lux” (światło) i może być tłumaczone jako „ta która przynosi światło”. Niezwykle wymowne. Być może Łucja stała się fizycznie niewidoma, więcej – straciła oczy, a jednak ukazuje nam światło. Tak…, bo przecież „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Łucja swoją historią i wstawiennictwem niesie światło nadziei, wiary i ufności Bogu. Przypomina też, że i my mamy stawać się dla innych „odblaskiem” najpiękniejszej i niegasnącej Jasności. Będzie zaś to możliwe tylko wtedy, gdy sami na tę Bożą Jasność otworzymy swoje serce.
Małgorzata Sar